Obudziłam się o 11:28. Odwróciłam się i chciałam wtulić w mojego mężczyznę, którego już w łóżku nie było. Mogłabym się przyzwyczaić do tego, że będzie wszystko pięknie, a rano budzę się sama. Dobra tam. Gadka, szmatka, a czas leci. Poszłam pod prysznic. Zawinęłam się w ręcznik i poszłam się ubrać. Nagle mój iPhone zaczął wibrować. Nie znam tego numeru ale dobra, odbiorę.
-Hallo?
-Moja kicia się już obudziła? - Niall.
-O hej Niall. Tak, właśnie wyszłam z pod prysznica. A tak z innej beczki, to gdzie ty jesteś?
-Ja jestem u Harry'ego.
-Aha. A kiedy będziesz?
-Jakoś za 30minut. Kurr... zapomniałem Ci powiedzieć, że dzisiaj moi znajomi przyjdą. Nie masz nic przeciwko?
-No coś ty - zachichotałam - Chętnie ich poznam.
-Dobra to ja pojadę jeszcze do marketu.
-Ale po co?
-No bo ich trochę przyjdzie.
-A dokładniej?
-Zobaczysz. Dobra misiek ja kończę. Do zobaczenia. Pa
-No pa - cmoknęłam w słuchawkę i się rozłączyłam.
Skoro ich będzie tak dużo, to ja zaproszę Pezz Zayn'a Liaśka i Danielle? Napiszę na wszelki wypadek do miśka. Co?! Czy ja go nazwałam miśkiem? Aha dobra. O! Zgodził się. O 15? Dobra teraz telefon do Perrie.
-Hey Pezz.
-Kto mówi?!
-Angel. Siostra.
-Nie poznałam głosu. No co tam?
-Dobrze a tam?
-Supcio. Po co dzwonisz?
-Bo się stęskniłam - powiedziałam sarkastycznie, na co wybuchnęłyśmy śmiechem.
-A tak szczerze?
-Dzisiaj jest tak jakby "impreza" u mnie i tam pomyślałam, czy byście wpadli. Ty z Zayn'em i Lias z Danielle.
-Bardzo chętnie, tylko wiesz że Liaś z Danielle są na Karaibach?
-Na prawdę? No. Co zrobisz. A wy wpadniecie?
-Pewnie, tylko o której?
-O 15:00 się zaczyna to bądźcie tak jakoś o 14:30 okey?
-Dobra to papatki.
-No pa.
Teraz tylko w co ja się ubiorę?! No dobra cos tam wykombinuję.
-Jestem! - krzyknął Niall wchodząc do domu. Chciał mnie pocałować, ale ja się odwróciłam.
-Ej Baby co się dzieje? - odwrócił mnie tak, że teraz dzieliły nas milimetry.
-Po pierwsze. Nie mój do mnie Baby. Po drugie. Jak wychodzisz z domu - zarzuciłam ręce na jego kark - to zostaw jakąś karteczkę, żebym nie musiała się martwić dobrze?
-Dobrze. - chciał mnie pocałować, ale ja zakryłam mu usta palcem.
-E,e. Nagroda jak się sprawdzisz w kuchni.
-No dobra. - powiedział zmarnowany.
-Kocham Cię misiek. - uległam. Pocałowałam go.
-Ja Ciebie też. - wtuliłam się w jego męski tors.
-Może pójdziemy na spacer? Jest dopiero 12:15 Co ty na to?
-Z tobą nawet na koniec świata - zaczął mną kręcić.
-Misiek jest taka sprawa. Bo ja nie mam w co się ubrać.
-Pomyślałem o tym i kupiłem Ci to.
-Jejciu! Dziękuję. Ale to trochę dziwne. Wydajesz na mnie tyle pieniędzy, a ja nie mogę Ci nic dać.
-Oddaj mi się.
-Co?! - odsunęłam się od niego.
-Nie chciałem żeby to tak zabrzmiało. Przepraszam. - chciał mnie przytulić, ale ja uciekłam z domu.
Muszę z kimś porozmawiać. Hmm... do Louis'a nie mam numeru, Liaś na Karaibach, Dan tak samo. Zayn odpada. Pezz,,, Pezz!
-Perrie?!
-Co jest?!
-Mogę przyjść do ciebie pogadać?
-Oczywiście. Ej mała ty płaczesz?
-Tak.
-Ale dlaczego?
*30minut później*
-Łoł Pezz! Przefarbowałaś się?
-Tak. Wydaje mi się, że bardziej mi pasuje różowy.
-To prawda.
-Dobra. A o co chodzi? Dlaczego płakałaś?
łoł... mega <33
OdpowiedzUsuń